Gdy zaczynam myśleć, że większość ludzi z mediów i medycyny już łapie, o co chodzi w przypadku suplementów odżywczych, nagle pojawia się grupa jakichś „Cześków z lasu”, którzy swoimi twierdzeniami próbują zawracać kijem Wisłę i cofnąć nas w rozwoju o 15 – 20 lat. Pomimo tego, że mamy już dwudziesty pierwszy wiek, ignorancja niektórych ludzi wskazuje, że żyją oni jeszcze w średniowieczu. Dla przykładu, grupa ludzi niezwiązanych z kulturystyką ogłosiła ostatnio, że celem jej powstania jest: „Edukacja młodych ludzi i ich rodzin w kwestii zagrożenia dla zdrowia, jakie niesie ze sobą używanie środków medycznych wspomagających trening”. Wygląda to na szczytny i godny pochwały cel, nieprawdaż? Jednak, gdy ci ludzie wydali sporządzoną przez siebie listę ocen różnych suplementów, okazało się, że zawiera ona tyle dziwactw i sprzeczności, że zacząłem się zastanawiać, na jakiej pustyni ci ludzie spędzili ostatnie 10 lat?
Oto przykład ignorancji, odnoszący się do kreatyny, o której powiedzieli: „Kreatynę łączy się z wieloma negatywnymi efektami ubocznymi, począwszy od skurczów, a skończywszy na uszkodzeniach nerek.” Przepraszam bardzo, z której choinki spadli ci ludzie? Żadne z wielu studiów dotyczących kreatyny, nie wykazało jakichkolwiek problemów z nerkami u zdrowych kulturystów ją przyjmujących. Co więcej, krótkotrwałe zaniepokojenie wywołane łączeniem ze sobą kreatyny ze śmiercią kilku kulturystów okazało się nieporozumieniem, gdy naukowcy ustalili, że niektórzy ze zmarłych w ogóle jej nie używali. Naukowcy szukający dowodów na wywoływanie przez nią skurczów, znaleźli figę z makiem.
„Naukowcy” piszą dalej: „Suplementy te nie są uważane za lekarstwa i ich produkcja nie może być regulowana przez ustawy o lekach, co stawia środki takie jak kreatyna, poza regulacjami rządowymi”. Kreatyny nie uważa się za lek z tego prostego powodu, że nie jest to lek! Przecież nie trzeba skończyć studiów medycznych, żeby dojść do takich „odkrywczych” wniosków. Co roku po przyjęciu zarejestrowanych leków cierpi o wiele więcej ludzi, niż kiedykolwiek ucierpiało po spożyciu kreatyny – lub innego suplementu.
Jestem szczerze zaskoczony tym, że tak bardzo lekceważy się problem suplementów, szczególnie kreatyny. Jak można powiedzieć: „Eksperci zalecają sportowcom przyjmowanie kreatyny z zachowaniem szczególnej ostrożności i pod nadzorem lekarzy”. Eksperci? Jacy eksperci? Przecież nawet dla kogoś słabo orientującego się w temacie jasne jest, że ludzie piszący takie banialuki nie kontaktowali się z żadnymi badaczami, ani innymi ludźmi znającymi temat. Raczej oparli się na ludziach, którzy samozwańczo określili się ekspertami, a nie potrafili nawet sięgnąć do opublikowanych szeroko badań.
Prawdziwi eksperci nigdy nie ośmieliliby się wygłosić takich słów, bo wiedzą z własnych doświadczeń i badań innych naukowców, jak bezpieczne jest używanie kreatyny. Kreatyna, z setkami studiów opisujących jej działanie i efekty na kulturystów, jest prawdopodobnie najlepiej zbadanym suplementem w historii. Każdy jej tzw. „efekt uboczny”, o którym pisze w swoim elaboracie owa grupa ludzi, został już wcześniej sprawdzony i obalony jako nieznajdujący potwierdzenia. Co więcej, rozgłaszając swoje „rewelacje”, ludzie ci nie zadali sobie nawet tyle trudu, żeby oprzeć je na jakichkolwiek badaniach, a zamiast tego poszli drogą „nie mieszajcie się nam tu z jakimiś faktami”.
Maurice Maeterlinck powiedział: „Każda oznaka postępu musi walczyć z tysiącem innych, przywiązanych do przeszłości i jej broniących”. Im więcej oznak postępu, tym więcej obrońców starego porządku, a najsmutniejsze jest to, że ci ostatni dowodzą, że ignorancja istnieje nadal i ma się wspaniale.